Tak
upływał nam czas w niezmąconym niczym rytmie. Sielankowo. Szczęśliwa rodzina
Ja, Homer i Pulpet. Sąsiadka z piętra niżej zaczęła ponoć pisać petycję do rady
miasta odnośnie sprzeciwu, iż nie chce mieszkać w tym samym budynku z
homoseksualistami (tak zostaliśmy okrzyknięci). Na szczęście tata ma znajomych
w radzie i nasza sąsiadka dostała odpowiedź, że może się wyprowadzić, gdyż mamy
wolność obyczajowo-kulturową, w kraju cuchnącym demokracją. Po tym zdarzeniu
ograniczyłem odwiedziny Homera. Był też inny powód. Nie nastarczałem z zakupami
żywieniowymi. Bowiem i Pulpet i Homer zwiększyli swoje objętości dwukrotnie
kosztem mojej lodówki. Zapisałem się więc z Homerem (wbrew jego woli) na
siłownię, a Pulpetowi ograniczyłem jedzenie a zwiększyłem aktywność podczas
spacerów. Muszę Wam coś opowiedzieć. To jest straszne. Obejrzałem ostatnio z
Homerem „Kopciuszka”. Tak- to prawda. Zmiażdżone wszystkie szare komórki. A
przyjaciela tak pochłonął film, że gdy Cinderella zgubiła pantofelek to
przestał jeść popcorn. Na koniec wyciągnęliśmy wnioski. Mianowicie- Homer
stwierdził, że traktuję go jak zła macocha, a ja, że magia ma datę ważności jak
jogurt i inne produkty mleczne, bo było co następuje „zdążyć przed północą”… bo
później pojawiają się kłopoty efekt tzw. zasranego pantofelka. No ale to nie
wszystko. Najgorsze było przede mną. W nocy obudziłem się zlany potem. Śniło mi
się, że Homer był Kopciuszkiem… a zamiast pantofli miał te swoje śmierdzące
glany, których nie zdejmował, chcąc uniknąć efektu broni biologicznej. Jeśli
wcześniej było strasznie, to sen stał się istnym horrorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz