Mówiłem
wam, że mam przyjaciela Homera. Tak więc chciałem ostatnią sytuację wyjaśnić.
Homerowi skończył się dopływ gotówki z sakiewki rodziców. Postanowili, że
powinien nauczyć się odpowiedzialności i życiowej zaradności gdyż cechą jego
przewodnią była bezradność. Pomogłem mu szukać ofert pracy. Właściwie to po
mojej pracy odbierałem Homera po każdej rozmowie kwalifikacyjnej. Homer
studiuje i jest tzw. Artystą wyzwolonym. Czyli ma gorzej niż ja. Ze mną jeszcze
można porozmawiać. Z Homerem- nie bardzo. Studiuje kulturoznawstwo. Bawi się w
informatyka- stwórcę, chce stworzyć swój własny projekt świata w jakiejś grze. Powiedzmy, że ospały zapał łagodził
zapędy. Na razie dużo o tym mówił, choć mógł sobie darować i tak nie rozumiałem
ani słowa z tego informatycznego bełkotu. Homer był załamany po pierwszej
odmowie-zawsze źle znosił niepowodzenia. Prawda była taka, że był też bardzo
wybredny. Więcej było tego „czego nigdy robił nie będzie” oraz tego „czego nie
będzie robił za takie pieniądze” niż tego co „ewentualnie mógłby robić”.
Gastronomia- zdecydowane nie- niezręczny Homer potłukł talerze w pierwszy
dzień, jako kelner przewrócił stolik swymi sporymi gabarytami, przy obieraniu
warzyw pociął palce, oparzył się na kuchence, oblał wrzątkiem kucharkę-
poparzenie II stopnia i trzymiesięczne zwolnienie z pracy- aż dziw że szef nie
chciał od niego rekompensaty pieniężnej. Biblioteka- za niskie kwalifikacje,
sprzątanie- za wysokie. Segregowanie papierów w biurze- odpada, ogarnianie
bałaganu po kimś to praca nie dla niego- woli tworzyć własny. Został kierowcą-
kurierem. Dostarczał przesyłki. W pierwszym tygodniu pomylił paczki i zamiast
telefonu klient otrzymał telewizor. Ale dali mu szansę i pracuje do tej pory
tzn. już od miesiąca. Mam od niego spokój chwilowy. Teraz już w ogóle nie
wychodzę, ale jako że obecnie mieszkam sam (bo nie pozwoliłem się wprowadzić
Homerowi- który poczuł zew wolności i chciał kontynuować stawanie się
samodzielnym moim kosztem) nikt nie zwraca uwagi na to że nie wychodzę. Znaczy
wychodzę, ale nie na melanże, spotkania towarzyskie i tego typu rozrywki, ale
do pracy i na zakupy jak stateczny i dojrzały mężczyzna… Nie pożeram jeszcze
tony czekolad i nie mam kota jak silna i niezależna kobieta, ale pomyślałem, że
kupię psa. Dla towarzystwa. Wybrałem już swój typ- owczarek niemiecki. Nabyłem
w schronisku, roczny, lekko zabiedzony i wystraszony, o uroczej nazwie- Pulpet.
Pulpet było dość adekwatnym określeniem. Po dwóch dniach zdrowego karmienia
został moim najlepszym przyjacielem. Choć odkurzałem mieszkanie codziennie,
musiałem wyrzucić wszystkie dywany- gdyż Pulpet z radości gdy wracałem z pracy
nie potrafił utrzymać moczu. Oprócz jedzenia lubił też zabawę.. jak psucie
mojego wypoczynku, targanie butów, czy rozsupływanie plecionego koca.. Przed i
po pracy wychodziłem z nim do parku. Zabierałem piłki, bo lubił się nimi bawić.
I bardzo chciał być głaskany, czego też przypadkowi przechodnie i ja mu nie
szczędziliśmy. Był raczej psem bezbronnym niż obronnym i mimo, że oddany do
schroniska został szczęśliwym Pulpetem. Nie mogąc znieść szkód postanowiłem
zatrudnić osobę do opieki nad moim pieszczochem. Urządziłem przesłuchanie
kandydatów w moim mieszkaniu razem z Homerem i najbardziej zainteresowanym
sprawą, Pulpetem. Przyszło osiem osób. Oczywiście większość nastolatek chcących
zarobić na nowszą wersję smart-czegoś. Wszystkie jako cechę wymieniły
oczywiście odpowiedzialność- do jednej zadzwoniła mama i słyszałem jak pytała
czy odprowadziła brata do przedszkola, po czym dziewczyna zbladła, zakryła usta
dłonią i nie odrywając telefonu od ucha wybiegła z mieszkania. Kolejna
dziewczyna wyjaśniała mi, że zwierzęta to jej pasja, a najbardziej to chciałaby
pracować w firmie farmaceutycznej i robić na nich eksperymenty. Jeszcze kilka
takich i w końcu nie wybrałem nikogo. Homer po każdej kandydatce komentował
złośliwie moje poszukiwania przegryzając popcorn i popijając piwo, co było
niestosowne no ale.. stracił pracę więc pozwoliłem mu na tę ekstrawagancję. W
końcu wpadłem na świetny pomysł (który zapewne i Wam wpadł do głowy) żeby to
Homer zajmował się moim psem. Na początku był sceptyczny, ale gdy powiedziałem,
że może przebywać w moim mieszkaniu gdy mnie nie będzie i podłączyć konsolę do
mojego komputera zgodził się natychmiast. I zaczęło się… W pierwszym dniu gdy
poszedł z Pulpetem do parku od razu został spoliczkowany, przez młodą kobietę,
która podeszła z pytaniem „mogę pogłaskać psa?”- „Nie bardzo, bo to nie mój
zwierzak, ale jak chcesz to możesz pogłaskać mnie”. I oberwał.