piątek, 30 stycznia 2015

Osoba użyteczna



Skoro wplecione mam tu tyle wątków bez sensu czy planu, to następnym będzie wątek o jedynej osobie jaką znam, która jest mi bliższa niż reszta znajomych. Chodzi tu o kolegę Hamleta. Ja mówię na niego Hamlet, bo jest problematycznym durniem przedkładającym własne „być czy nie być” nad rzeczywisty stan rzeczy. Naprawdę to jego imię brzmi: Homer. Tak, to nie żart. Jego matka uwielbia Odyseję, więc stwierdziła, że może tak nazwać dziecko podkreślając swoje przywiązanie do greckiej mitologii. Jedyna przykrość w tej sytuacji to to, że powinna bardziej podkreślać przywiązanie do męża, bo rozwiedli się wkrótce po narodzinach syna. Homer/Hamlet jest zdecydowanym odbiciem sytuacji rodzinnej, gruby, rozpieszczony, neurotyczny i zachłanny. Co sprawia, że jest moim najlepszym kumplem. Zabiera wszystko co chce, wysysa jak wampir krew-moje pieniądze na żarcie, kino, na żarcie, mecze (oczywiście w roli kibica) i znów na żarcie, ja natomiast nie pragnę niczego innego jak obojętności z jego strony, czego też dostaję w nadmiarze. To osoba, z (tak, to zabrzmi jak wyznanie homoseksualisty) którą mogę wyjść, zagłuszyć samotność, (nie, nie całować się i uprawiać niezobowiązujący seks,łeee) a tak naprawdę, uniknąć pytającego wzroku rodziców gdy wychodzę. Jest idealnym pretekstem i zawsze mnie kryje gdy idę na randkę. Osoba użyteczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz