piątek, 30 stycznia 2015

Dzieciństwo Stefana




Kiedy patrzę hen, za siebie..dzieckiem być

Zabawy z piłką, w wodzie, majtanie nogami w powietrzu podczas huśtania, robienie miny   Shrekowego kota przed lodziarnią, i odchorowanie lodów z miną zbitego psa. Noga z kolegami, bardziej realne spacery w chmurach. Przedszkolanka- moja pierwsza miłość. Kartki z segregatora, ukradkowe pocałunki podczas walentynek, taniec na szkolnych dyskotekach na odległość wyprostowanych rąk. Kto z nas  tego nie pamięta, ten nie był  dzieckiem..a ono tkwi wciąż w nas, nie pozbywajmy się tej dziecinności tak szybko i tak chętnie.


Pojechałem raz na wycieczkę. Pamiętacie te szkolne wycieczki?

Zapamiętałem akurat tę, bo później nie byłem już na żadnej, przez moją kochaną, acz zaborczą mamę. Miałem 12 lat, pojechaliśmy z klasą nad morze, na tydzień. Przez tydzień nauczyłem się o życiu więcej niż przez poprzednie lata..
Mój opiekun, podstarzały amant, klepał kelnerki po tyłku w stołówce. Wyobraźcie sobie: 15-ścioro dzieci wcina śniadanko a nasz opiekun ślini się do owsianki gapiąc się na tyłek otyłej, acz z wypukłymi, kobiecymi walorami kelnerki..ueee..nigdy więcej nie zjadłem owsianki. Wszyscy się z niego nabijaliśmy. To ten wiek, gdzie oglądasz pornosy zakupione w kiosku przez starszych osiedlowych dresów, którzy w zamian za to ściągali haracz wystarczający na piwo dla siebie i jeszcze jedno, dwa, lub trzy dla kolegi-zawsze mieli dużo kolegów. Wracając, to wiek w którym nieco wiedzieliśmy na temat seksu. Tzn. tylko tyle, co trzeba gdzie włożyć. Kiedy opiekun zapuszczał się do nadmorskich knajp i dyskotek z myślą, że jego kruszynki już dawno w łóżkach, my biegaliśmy za nim. Dziewczyny u nas to były cienkusze, wolały gadać leżąc w łóżkach i jakby co kryć nas przed drugą panią opiekun (nawiasem mówiąc, strasznie brzydką, która ciągle miała o coś do nas pretensje-Aleks koszula wystaje Ci ze spodni, Kasia, zmyj tę szminkę, Eliza masz tak krzywy nos, że chyba nawet prosto nie mogłabyś patrzeć, ale przynajmniej nikt nie weźmie Cię za osobę zarozumiałą, bo końca nosa żadnym okiem nie zobaczysz), przyjemniaczki, co? No ale moje Pysie..my tu gadu, gadu, a tymczasem opiekun był już nieźle wstawiony. Szliśmy za nim w szóstkę, cicho jak myszki, chowając się za rogami budynków, koszami na śmieci. Gdy tymczasem on załatwił sobie za drobną opłatą (bój się boga, pewnie z pensji nauczycielskiej), panią lekkich obyczajów. Zza kubła na śmieci patrzyliśmy jak nabity w trzy trupy, próbuje wyciągnąć Ónego ze spodni, podczas gdy znudzona partnerka wyrzuca gumę do żucia i kuca przed nim..wiecie co było potem więc nie opowiadam. Śmialiśmy się tak głośno jak on sapał. Gdy zapinał spodnie uciekliśmy z powrotem do naszego ośrodka. Byliśmy tak podnieceni i zagadani, że nie zauważyliśmy jak opiekunka idzie za nami i słyszy o czym rozmawiamy. Uszy bolą mnie do tej pory po tych jej wrzaskach. Baliśmy się, że wybuchnie, bo zrobiła się czerwona jak laski dynamitu z kreskówek. Rodzice już nigdy później nie pozwolili jechać mi na wycieczkę. Stwierdzili, że mam skrzywioną psychikę. Mama płakała przez trzy dni. Ale ona często płacze. Raz płakała jak ojciec wypił kieliszek wina do obiadu, bo on za dużo pije, innym razem, gdy przypaliła żelazkiem moją ulubioną koszulę, „bo tak Ci było w niej ładnie”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz