Kiedy
patrzę hen, za siebie..dzieckiem być
Zabawy
z piłką, w wodzie, majtanie nogami w powietrzu podczas huśtania, robienie
miny Shrekowego kota przed lodziarnią,
i odchorowanie lodów z miną zbitego psa. Noga z kolegami, bardziej realne
spacery w chmurach. Przedszkolanka- moja pierwsza miłość. Kartki z segregatora,
ukradkowe pocałunki podczas walentynek, taniec na szkolnych dyskotekach na
odległość wyprostowanych rąk. Kto z nas
tego nie pamięta, ten nie był
dzieckiem..a ono tkwi wciąż w nas, nie pozbywajmy się tej dziecinności
tak szybko i tak chętnie.
Pojechałem
raz na wycieczkę. Pamiętacie te szkolne wycieczki?
Zapamiętałem
akurat tę, bo później nie byłem już na żadnej, przez moją kochaną, acz zaborczą
mamę. Miałem 12 lat, pojechaliśmy z klasą nad morze, na tydzień. Przez tydzień
nauczyłem się o życiu więcej niż przez poprzednie lata..
Mój
opiekun, podstarzały amant, klepał kelnerki po tyłku w stołówce. Wyobraźcie
sobie: 15-ścioro dzieci wcina śniadanko a nasz opiekun ślini się do owsianki
gapiąc się na tyłek otyłej, acz z wypukłymi, kobiecymi walorami
kelnerki..ueee..nigdy więcej nie zjadłem owsianki. Wszyscy się z niego
nabijaliśmy. To ten wiek, gdzie oglądasz pornosy zakupione w kiosku przez
starszych osiedlowych dresów, którzy w zamian za to ściągali haracz wystarczający
na piwo dla siebie i jeszcze jedno, dwa, lub trzy dla kolegi-zawsze mieli dużo
kolegów. Wracając, to wiek w którym nieco wiedzieliśmy na temat seksu. Tzn.
tylko tyle, co trzeba gdzie włożyć. Kiedy opiekun zapuszczał się do nadmorskich
knajp i dyskotek z myślą, że jego kruszynki już dawno w łóżkach, my biegaliśmy
za nim. Dziewczyny u nas to były cienkusze, wolały gadać leżąc w łóżkach i
jakby co kryć nas przed drugą panią opiekun (nawiasem mówiąc, strasznie
brzydką, która ciągle miała o coś do nas pretensje-Aleks koszula wystaje Ci ze
spodni, Kasia, zmyj tę szminkę, Eliza masz tak krzywy nos, że chyba nawet
prosto nie mogłabyś patrzeć, ale przynajmniej nikt nie weźmie Cię za osobę
zarozumiałą, bo końca nosa żadnym okiem nie zobaczysz), przyjemniaczki, co? No
ale moje Pysie..my tu gadu, gadu, a tymczasem opiekun był już nieźle wstawiony.
Szliśmy za nim w szóstkę, cicho jak myszki, chowając się za rogami budynków,
koszami na śmieci. Gdy tymczasem on załatwił sobie za drobną opłatą (bój się
boga, pewnie z pensji nauczycielskiej), panią lekkich obyczajów. Zza kubła na
śmieci patrzyliśmy jak nabity w trzy trupy, próbuje wyciągnąć Ónego ze spodni,
podczas gdy znudzona partnerka wyrzuca gumę do żucia i kuca przed nim..wiecie
co było potem więc nie opowiadam. Śmialiśmy się tak głośno jak on sapał. Gdy
zapinał spodnie uciekliśmy z powrotem do naszego ośrodka. Byliśmy tak
podnieceni i zagadani, że nie zauważyliśmy jak opiekunka idzie za nami i słyszy
o czym rozmawiamy. Uszy bolą mnie do tej pory po tych jej wrzaskach. Baliśmy
się, że wybuchnie, bo zrobiła się czerwona jak laski dynamitu z kreskówek.
Rodzice już nigdy później nie pozwolili jechać mi na wycieczkę. Stwierdzili, że
mam skrzywioną psychikę. Mama płakała przez trzy dni. Ale ona często płacze.
Raz płakała jak ojciec wypił kieliszek wina do obiadu, bo on za dużo pije,
innym razem, gdy przypaliła żelazkiem moją ulubioną koszulę, „bo tak Ci było w
niej ładnie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz